Zmartwychwstaniemy - najnowsze
wydawnictwo Dr. Misio stało się krążkiem bardziej kontrowersyjnym niż
wyczekiwanym. Emocje jakie wzbudziło wycofanie zespołu Arkadiusza Jakubika z
line-upu Festiwalu w Opolu równe były tylko zaskoczeniu artysty, że piosenka Pismo zakwalifikowała się do konkursu.
Odwołanie koncertu Dr. Misio stało się początkiem końca tegorocznego festiwalu,
ukazując za to solidarność i sprzeciw polskiej sceny muzycznej.
Zamiast opolskiego festiwalu jest festiwal cudów. Najpierw, upadająca niczym kolejne klocki domina,
rozpiska artystów wycofujących co rusz swój udział. Następnie niespotykany skok na Trójkowej Liście Przebojów (o 29 pozycji) piosenki Pismo. Utwór który w telewizji polskiej nazwać można już zakazanym,
zakończył podróż na 3 miejscu w rankingu Polskiego Radia. Tylko skąd właściwie
te emocje? Zadumana, bardzo mądra zresztą piosenka Dr. Misio nie została
zdyskwalifikowana za melodię czy słowa, ale teledysk którego charakter
określony został jako nieemisyjny. Zresztą,
zobaczcie sami.
Muzykom zarzucono brak walorów
artystycznych w przedstawionym klipie. Ze swojej strony powiedzieć mogę, że sam
teledysk uważam, za zgrabnie ugrany kompromis między kontrowersją i poruszającym przekazem. Chwytliwa melodia i interesująca forma zdecydowanie idą w parze z przesłaniem,
i chociaż całość to typowy protest song, nie jest tak pretensjonalne jak Nienawidzę Cię Polsko Mozila czy Szara Flaga Peszkowej.
Na tle całości płyty Pismo jawi się
zdecydowanie jako najbardziej interesujący numer. Porównywalnie mocno łapie za
serducho tytułowy utwór Zmartwychwstaniemy. Klimat jest znacznie bardziej
przygaszony niż na poprzednich krążkach. Dr. Misio zwykle traktuje się z przymrużeniem
oka, jednak Jakubik, na którego występy bez spodni spoglądać można z
rozbawieniem, pod warstwą przyjaznej, punkpopowej osłonki przemyca teksty wcale
niepozbawione ambicji. Całość jednak zwykła być wieńczona energią, młodzieńczą
werwą. Najnowsza płyta zespołu jest zdecydowanie bardziej zadumana, chociaż
nadal nie brakuje buntowniczych numerów. Mimo kompozycji które często nie
prezentują się szczególnie oryginalnie Jakubik urzeka słuchacza swoim
ochrypłym, oddanym wokalem. Przykładem jest Bądź
moim Googlem, temat ograny już przez Julię Marcell czy Fisz Emade. Finalnie płyta jest zdecydowanie bardziej zamyślona, niż rozrywkowa.
Nie potrafię stwierdzić czy Dr.
Misio w wersji nostalgicznej się sprzeda. To co na płycie ujmuje melancholią,
na koncertach potraktować można jako utwór do gniewnego pogowania. Czy jest to
płyta dobra? Nie wiem. Na pewno jest to płyta potrzebna.
-Koro
0 komentarze :