Wraz z magiczną granicą października i listopada zostajemy otoczeni nie tylko spłowiałymi liśćmi i mżawkami, ale też wylewającymi się z...

POSTPAŹDZIERNIKOWY PRZEGLĄD PŁYTOWY



Wraz z magiczną granicą października i listopada zostajemy otoczeni nie tylko spłowiałymi liśćmi i mżawkami, ale też wylewającymi się z wytwórni muzycznych płytami bożonarodzeniowymi. Kiedy w Tesco, pod osłoną nocy, wykładane są na półki brokatowe bombki i plastikowe choinki, kolejni artyści dumnie nagrywają covery Let it snow. Październikowy przegląd płytowy pozostawić pragnę jednak bez śnieżynek i mikołajów (bo na nie jeszcze przyjdzie czas), poświęcając uwagę zarówno mniejszym twórcom, jak i wielkim tego świata. Od kogo więc zaczniemy?


1. Aliocha - Sorry Eyes 

 


Podobno Francuzi nienawidzą angielskiego, zatem o autorze płyty Sorry Eyes wiadomo niewiele. A raczej wiadomo wiele, ale po francusku, bo taki też język króluje na stronie internetowej młodego twórcy. Aliocha w swojej debiutanckiej EPce prezentuje indie rock raczej w standardowym wydaniu. I choć wybrzdąkana na gitarze Sarah czy Flash in the Pan nie stanowią szczególnie nowatorskich kompozycji, ich łagodne brzmienia będą przyjemnie współgrać ze stukającym w okna jesiennymi deszczykami. Album ten mógłby pozostać kolejnym indie rockowym tworem smutnego chłopca pokroju Tom'a Odell'a, gdyby nie tytułowa kompozycja. Melodyjny i potwornie chwytliwy Sorry Eyes nie tylko nadaje EPce duszę, ale i szanse na przyszły splendor i sławę. Może Aliocha wkrótce stanie się francuskim Dawidem Podsiadło. 

 
2. The Olympians - The Olympians

Kolejny debiutancki projekt. Projekt, o którym powiedzieć mogę jedynie- zjawiskowy.  Doskonale swingujący album The Olympians, którego nie powstydziliby się klasycy gatunku. Płyta inspirowana grecką mitologią, bardzo konsekwentnie realizująca to zamierzenie stając się spójną opowieścią. W jednym z artykułów na Bandcamp'ie porównano słuchanie tego albumuy do leniwego dryfowania po słonym morzu, więc aby się tak poczuć podsunę Venus i Apollo's Mood. Muzyka subtelna a jednocześnie niebywale ciepła i pokrzepiająca. Z pewnością nie jest to ostatni artykuł w którym The Olympians zostaną wspomnieni. 


3. Leonard Cohen - You Want It Darker





W opozycji dla wszystkich debiutantów, 14. płyta Leonarda Cohena również miała swoją premierę w październiku. Chciałoby się powiedzieć, że jest to krążek 'dojrzały', ale nie będę określać tym mianem płyty 83-letniego artysty (bo nie wypada). Chociaż Cohen jest bardziej poetą niż muzykiem, to kompozycje te nie nudzą. Znajdują się na nich fragmenty muzyki sakralnej, delikatnego gospelu, a same teksty naturalnie nawiązują w ogromnym stopniu do tematów biblijnych. Wszystko to w tradycyjnie wymruczanym Cohenowskim wokalem, w których artysta prowadzi swoisty spirytualny monolog. Słuchając You Want It Darker na myśl przychodzi przepięknie napisany testament. Chociaż mam nadzieję, że nie jest to kolejny proroczy Black Star.

 
Październik obfity był w premiery płyt niezwykle różnorodnych, tak więc mam nadzieje, że zestawienie indie rocka, jazzu i Cohena nie uraziło niczyich uczuć muzycznych. Dla dopełnienia różnorodności kulturowej zabrakło jedynie Joanne Lady Gagi. Nie tylko rynek zagraniczny był płodny w nowości- także polska scena muzyczna doczekała się kilku premier, jak chociażby Annoyance & Disappointment 2.0 Dawida Podsiadło, czy krążek Mai Koman o jakże urokliwym tytule - Na Supełek.  
Skrolujcie zatem spotifaje i youtuby w poszukiwaniu nowych brzmień!
Koro

0 komentarze :