PRZEGAPIONE to seria wpisów o muzyce, która została w jakiś sposób przeoczona. W tej kategorii może pojawić się zarówno tekst o podziemnym somalijskim jazz-punku, zapomniany album pobocznego projektu wielkiego muzyka, jak i największy klasyk, którego wcześniej ekipa Coś się popsuło nie miała okazji odsłuchać z różnych przyczyn.
Pierwszy PRZEGAPIONY to
concept album „Holy Land” brazylijskiej grupy Angra. Jakim cudem
trafił do tej kategorii? Brazylijski progresywny power metal nie
brzmi może jak najbardziej zwariowany gatunek muzyczny, ale z
pewnością nie jest to scena, którą śledzę z zapartym tchem.
Pierwszy kawałek tego zespołu znalazłem na facebookowym fanpage'u
World Prog-Nation w grudniu i uznałem, że jest to muzyka
zasługująca na wpis.
Wydany w 1996 „Holy
Land” opowiada o dziejach Brazylii z czasów konkwisty –
wypierania prymitywnej kultury indiańskiej przez kulturę
europejską. Narracja jest prowadzona dwoma torami – zarówno
słowami, jak i muzyką. Teksty mówią o lękach rdzennych
mieszkańców, ich wierzeniach oraz o młodych Europejczykach, którzy
tworzą nowy świat na gruzach tego, co zastaną za Wielką Wodą.
Pod względem muzyki, Angra wykazała nietypową dla siebie dozę oryginalności: do tradycyjnych elementów power metalu – m.in.
agresywnej perkusji, szybkich gitar, mnóstwa solówek i chwytliwych
refrenów – dołożono tu adekwatne do klimatu opowieści motywy
przywodzące na myśl szamańskie rytuały – takie muzyczne
odpowiedniki totemów.
Właśnie ta gra nawiązań
„robi robotę”. Zaczynamy od reprezentującego kulturę
europejską renesansowego czterogłosu. Typową zagrywką
kompozytorów powermetalowych jest skontrastowanie chóralnych partii
ostrym wejściem gitar i perkusji. Dopiero później zaczyna się
dziać. W pewnym momencie do muzyki wkracza magia voodoo, którą w
pewnym stopniu musieli posiąść Andre Matos i Rafael Bittencourt
aby tak zgrabnie skleić te niegdyś wrogie sobie elementy w jedną,
spójną opowieść.
Linki do wartych przesłuchania kawałków:
TMLK
0 komentarze :