Podobno mądra ko­bieta ma mi­liony na­tural­nych wrogów. Za to kobieta śpiewająca ma z pewnością miliony oddanych słuchaczy. Ostatn...

MATKA POLKA WOKALISTKA



Podobno mądra ko­bieta ma mi­liony na­tural­nych wrogów. Za to kobieta śpiewająca ma z pewnością miliony oddanych słuchaczy. Ostatnio wszędzie w okół łapią nas feministyczne hasła, więc i ja pragnę trochę tego feminizmu złapać dla siebie. Tym razem jednak nie nachalnie, a raczej trochę z boku, przyglądając kobietom polskiej sceny muzycznej.

Mela Koteluk zawsze była dla mnie symbolem delikatności. Słucham jej i zastanawiam się, jak opisać tą niewiarygodną lekkość. Ze Spadochronem pojawiła się trochę znikąd i zewsząd jednocześnie. Trochę jakby była zawsze. Na scenie niezwykła mieszanka skromności i pewności siebie. Sama mówi, że czuje się bardziej jak czołg niż krucha blondynka.

Natalia Przybysz zbudowała w moich oczach wizerunek kobiety niezwykłej. Zadowolonej z siebie, pewnej, aż chce się użyć słowa: silnej. Zrozumiałam, że Nazywam się Niebo nie jest tylko wesolutką pioseneczką, ale hymnem wiary w siebie.

O Katarzynie Nosowskiej wiadomo przecież, że tam gdzie się pojawia nie ma żadnych pytań. Kobiecy element Męskiego grania i niewysłowione połączenie ciepła, i siły jednocześnie. Zarówno o Nosowskiej jak i Hey myślę z olbrzymim sentymentem, są trochę jak powroty do domu.

Maria Peszek to twarda baba, raczej chłopczyca. Taka która wie czego chce, a jednocześnie miewa chwile słabości. Taka, która niekiedy chce się tą słabością podzielić, a wtedy słuchasz z uwagą. I masz poczucie, że doświadczasz czegoś wyjątkowego (no, może nie wliczając w to Karabinu).

Mamy trochę u nas tych kobiet śpiewających, i to jak pięknie.

Koro


0 komentarze :